Dzieje się tak na rozgrzanym silniku, po trasie co najmniej 3 km, potrafi zgasnąć jak się otworzy manetkę, wolnych obrotów na rozgrzanym też nie ma. Z mocą jest wszystko ok. Problem jest też na zimnym silniku. Po odpaleniu na pych (z kopa coś nie chce zapalić) ma takie zawyżone obroty, po 10-15 sek się normuje. I teraz powiem, co robiłem, niestety efekty marne

Czyszczenie dysz (dysze 38 i 68 czyli pełen oryginał!)
Czyszczenie gaźnika (różne sposoby, gotowanie, moczenie w różnych chemikaliach)
Jazda bez i z gumą filtra (bez gumy, jest troszkę lepiej ale nadal źle, bo ma muła, najgorsze jest to że się drze dolotem strasznie)
Ustawianie poziomu paliwa w komorze pływakowej (ustawiałem metodą prób i błędów, regulowałem blaszką w max zakresie, około 20 razy już wyginałem tą blaszkę, jak dałem mało paliwa to obroty na luzie były powyżej połowy, jak za dużo to ciekło z tej dziurki obok króćca)
Regulacja iglicy (dałem najuboższą mieszankę, jest minimalnie lepiej ale nadal muli, ale co z tego jak na zimnym teraz ma jeszcze wyższe obroty.
Lewe powietrze skrzyni korbowej wykluczamy na 100%, silnik na nowych simmeringach, łożyskach, uszczelkach, oleju nie ciąga.
Jak myślicie, co to może być? Nerwów już nie mam do tego ogara.
Aha, najważniejsze. Zapłon ustawiałem wielokrotnie, przerwę też, nawet świecę zmieniałem ale to kompletnie nic nie dało.