WSK - WueSKowe Forum

Witam, proszę o pomoc, około dwóch tygodni temu sprzedałem mojego Kobuza, motocykl był bez dokumentów i w wizualnie dosyć kiepskim stanie (ale wciąż był na chodzie). Wszystkie wady motocykla wyszczególniłem kupującemu przed zakupem, on go obejrzał ale nawet się na nim nie przejechał- po prostu nie chciał. Teraz po dwóch tygodniach zadzwonił do mnie twierdząc że jego mechanik uznał że motocykl nie nadaje się do niczego (bo ma siedzenie i zbiornik paliwa do wymiany) oraz ogólnie jest w kiepskiej kondycji i kupujący chce mi go zwrócić. Ja nie chcę tego motocykla z powrotem bo po prostu pieniądze mi są potrzebne i nie po to go sprzedałem żeby teraz znowu go kupować. Żadnej umowy k-s nie spisaliśmy (mimo że sam to zaproponowałem), motocykl nie miał ukrytych wad i sam kupujący dał mi do zrozumienia że oddaje go tylko dlatego że się rozmyślał i jest przekonany (grozi mi nawet sądem) że przysługuje mu takie prawo. I tu pojawia się moje pytanie - czy rzeczywiście mam obowiązek przyjąć motocykl i oddać pieniądze ? Bo moim zdaniem skoro nie było żadnych wad ukrytych i nie wprowadziłem kupującego w błąd to z mojej strony jestem czysty.
Dał mi do namysłu tydzień czasu, jeśli ktoś się zna na tych sprawach to bardzo proszę o podpowiedź. Pozdrawiam, Michał.

Nie ma umowy nie ma tematu.
Byli jacyś świadkowie tej transakcji?

Widziały gały co brały . Jesli go nie okłamałes niech spada . Jaka to była kwota jesli mozna wiedziec?

Też tak mi się wydaje, nie okłamałem go, on po prostu doszedł do wniosku że jednak zbyt dużo będzie musiał zainwestować i po prostu ma takie prawo żeby go zwrócić jeśli nie minęło 2 tygodnie. Świadków w sumie nie było chociaż twierdzi że ma dowód zakupu w razie gdyby sprawa poszła do sądu (ale przecież żadnych umów nie podpisaliśmy), tyle tylko że ja nie zaprzeczam- do zakupu doszło dokładnie dwa tygodnie temu ale jeżeli go nie oszukałem ani niczego nie ukryłem to nie ma czegoś takiego jak prawo do zwrotu z powodu "bo on się rozmyślał". Kwota to 900 zł (mechanik mu powiedział że motocykl był wart co najwyżej 300)

Nie oddawaj kasy, nie ma umowy nie ma sprawy.

Do tego poniżej 1000pln to i w razie czego US też może Ci nagwizdać.

Ja mu od razu powiedziałem że pieniędzy nie oddam, rozumiem gdyby zadzwonił w ciągu 2-3 dni to może jeszcze bym się zastanowił ale nie po dwóch tygodniach. Martwi mnie tylko to że mi założy pewnie sprawę w sądzie chyba ze ktoś mu w końcu wytłumaczy że nie ma racji w tym co mówi. Stąd moje pytanie czy on ma rzeczywiście prawo do tego żeby ten motocykl zwrócić mimo że nie wprowadziłem go w błąd podczas sprzedaży ? Jak będzie dzwonił pod koniec tygodnia (bo twierdzi że już ogarnia sobie transport i pyta w jakim dniu mógł by przyjechać) to mu powiem że zanim zacznie domagać się swoich praw niech zapyta kogoś doświadczonego albo najlepiej zapyta na policji czy ma prawo do zwrotu, może mu uświadomią w jakiej pozycji sie znajduje. Facet ogólnie był strasznie nerwowy w stosunku do mnie, dzisiejsza rozmowa przez telefon bardziej przypominała kłótnie - z jego powodu oczywiście- niż normalną rozmowę.

A koleś ma w ogóle Twoje dane osobowe żeby założyć sprawę w sadzie?

Wie gdzie mieszkam, zna moje imię i numer telefonu - to wszystko.

Tak jak pisali poprzednicy. Bez umowy nic Ci nie zrobi. Jedyna możliwość reklamacji to drogą ugodową między wami - czytaj: niech spada.

Jak Cię jeszcze dręczy temat, to spróbuj na forum prawnym zapytać.

W ciągu dwóch tygodni to można odstąpić od umowy kupna-sprzedaży, ale zawartej na odległość, tzn. takiej, że kupujący otrzymuje od sprzedawcy towar poprzez jakiegoś kuriera, pocztę, etc. Jeśli sam był u Ciebie i oglądał towar, to teraz może Ci nagwizdać. Jeśli chce konieczne zwrócić towar, który według niego jest wart trzy stówy, to OK, niech go przywiezie i Ty mu dasz te trzy stówki.
Poza tym, to jeśli jest z daleka i będzie chciał założyć Ci sprawę, to musi wiedzieć, że sądem właściwym jest ten najbliższy miejsca zamieszkania pozwanego. Także będzie musiał dobie pojeździć, a do tego jeszcze opłacić w sądzie pozew, a szanse na wygranie ma marne.

O to właśnie mi chodziło, dzięki. Kupujący był na miejscu wszystko mu pokazałem i objaśniłem, oglądał dokładnie ramę itp (ale przejechać się nie chciał), już wtedy ględził że będzie miał dużo wydatków przy nim ale cytuję "no nic, nie ma co oglądać, jest jaka jest - ładujemy". Mieszka jakieś 60-70 km ode mnie a jeśli sprawa ma być w sądzie najbliższym miejscu mojego zamieszkania to będzie miał 90-100 km.

mnie sie wydaje ze sprawa bedzie najblizej miejsca zamieszkania kupujacego i ze ma prawo oddac towar (10 dni) nawet jesli wczesniej go ogladal ale musi miec jakis dowod zakupu. Jesli sa jakies wady ukryte to moze to zrobic pozniej. Uwazam ze gra nie warta swieczki i kupujacy nie bedzie robil afery. Ja na Twoim miejscu powiedzialbym mu: pocaluj mnie w dupe a jak chcesz oddac motor to oddam ci kase taka za jaka go kupiles czyli 100 zl ,bez umowy nie udowodni ci za ile go nabyl.

Jeśli nawet miał te 10 dni to i tak nie zdążył bo minęło równo dwa tygodnie od momentu zakupu. Umowy żadnej nie było więc myślę że tak jak mówicie nic nie może zrobić. Wad ukrytych nie było chyba że jakąś sobie zmyśli przed sądem bo z drugiej strony to ja też nie mam dowodu dla sądu na to że wszystko w nim było ok przecież. A to czy będzie chciał robić z tego aferę to zależy od charakteru człowieka - jeden na spokojnie sobie przemyśli ze gra nie warta świeczki a drugi będzie się sądował bo "jemu się należy i koniec"

matima1985 nie zgadzam się z Tobą. Zgodnie z art. 27 paragraf 1 kodeksu postępowania cywilnego powództwo wytacza się przed sąd pierwszej instancji, w którego okręgu pozwany ma miejsce zamieszkania. Poza tym sąd orzeka nie na podstawie "mnie się wydaje", tylko na podstawie obowiązujących przepisów. Nie kojarzę przepisu, który w zaistniałej sytuacji obligowałby kuchara do przyjęcia towaru, ale dawno nie miałem do czynienia z prawem cywilnym, więc jeśli jest taki przepis to proszę o jego wskazanie.

Troche po za tematem - frajer ma tupet. Pooglądał, kupił, nie chciał się przejechać i ma teraz problemy. Pewnie jakiś pseudo mechanik nagadał mu to i owo a że typ nie ma pewnie pojęcia to we wszystko wierzy.
Jakby tak każdy podchodził do tematu to pewnie połowa chciała by oddać swoje nabytki. Nie znoszę takich ludzi jak ten gość.

Jak już ktoś pisał wyżej, skoro według jego znachora WSK warta 300zł to tyle mu oddaj i weź motor . Sprzedasz drugi raz i dobrze na tym wyjdziesz hehe

Texas Ranger ogladalem kilka razy drogowke i gdy policja chciala ukarac kogos mandatem a on nie chcial przyjac to straszono go sadem i mowiono mu ze sprawa bedzie w miecie w ktorym go zatrzymano pomimo tego,ze byl z drugiego konca POLSKI. Mozliwe ze sie myle dlatego tez napisale ze mnie sie wydaje.

Tak czy siak KUCHAR olej temat. A tak na marginesie to czy ten koles nie zlamal prawa kupujac motocykl bez spisania umowy??

Mateusz WSK mam takie samo zdanie, nawet jak dzisiaj z nim gadałem to mówię do niego niech pogada z innym mechanikiem, przecież chyba nie ma prostszego motocykla niż wsk, ten na mnie z krzykiem że on już zadecydował, oddaje i nie ma innej opcji, chciał remontować ale tam jest masa części do wymiany, na przykład podał bak i siedzenie które na samym początku mu pokazywałem (siedzenie w ogóle było wspomniane w ogłoszeniu jakie wystawiłem na olx a zbiornik to widział że ma urwane mocowanie jak oglądał). Facet wydawał się dosyć inteligenty i spokojny, pan w wieku ok. 50 lat, ale jak do mnie dzwonił to już całkiem inny ton, z krzykiem od samego początku, zanim jeszcze powiedział o co mu chodzi to już krzyczał do słuchawki.

powiedz grzecznie temu panu ze podasz mu nr do twojego adwokata i daj do jakiegos kolegi, ciekawe czy zadzwoni.