Wracając do tematu...
W warunkach laboratoryjnych mój Kobuz palił, ale jak sie okazało na dłuższą metę ciągle miał problemy z zapaleniem po 2-3 minutowym postoju. No i tak się sytuacja miała aż do dziś kiedy to spadła mi guma łącząca filtr powietrza z gaźnikiem a z tej gumy wylewała się benzyna, co jest do cholery- sobie myślę.
Ponadto kanalik w gaźniku od strony filtra był pełen benzyny, pytam sie ojca czy tedy ma lecieć benzyna czy powietrze. mówi ze to tunelik na powietrze, AHA! No to czemu jest pełny benzyny?! odpowiedź, bo jest za wysoki stan paliwa w komorze pływakowej i na postoju zalewa co się da w gaźniku. No to trza ten poziom obniżyć, tak tez zrobiłem, podgiąłem do góry "języczek" pływaka, cały happy składam wszystko, reguluje gaźnik, jazda próbna, gaszę, czekam 3min, patrze od strony filtra, nic sie nie leje. jest OK. pale, zaskoczył od kopa, ALLELUJA sobie myślę.
Niestety, po przejechaniu 5km i postoju około 2min nie odpalił, znów na pycha, $#%^@ sobie myślę! za mało podgiąłem do góry owy języczek czy co? odkręcam komorę pływakowa, załamany, nagle ojciec rzucił- może pływak jest dziurawy. No BA czemu od razu nie sprawdziłem, był dziurawy i miał w sobie benzynę. Jako że mam w sumie 3 gaźniki zapasowe
to znalazł się jeden nówka pływak. Po wymianie, wszystko wygląda dobrze, pali od strzału cy zimny czy gorący, po 5 latach męczarni wreszcie będę sobie mógł uczciwie zapalić Kobuza "na gorąco".
Dziękuję za uwagę i pozdrawiam.