Post
autor: hartman » 2011-08-23, 20:35
Moja 3jka nie była by sobą gdyby chodziła bez awarii.
Pierwsza jazda z blachą i pierwsza niemiła awaria na drodze...nie wiem coś z tym zapłonem jest czy diabli wiedzą..czy ja ogarnąć tego nie umiem.
Ogólnie zwykle jeźdzę max 45-50 bo mam wrażenie ,że motor ma strasznie wysokie obroty w porównaniu do innych wuesek jak patrzyłem na YT.I tak sobie pyrkałem do tych 50ciu ,ale górka jakaś była to się bujnałem trochę szybciej i tak jadę koło 60ciu..dobry kilometr przejechałem i grrrr trzask,huk z silnika,zdechł,koło załapało ,ale sprzęgło zaraz wcisnąłem i się stoczyłem na pobocze..
ze 100 metrów dalej zatoczka była całe szczęście to przepchnąłem motor.Pare minut postała i oględzieny..tłok chodzi,biegi są,zdejmuje świece i dupa iskry brak.Kape od sprzęgła ściągnąłem i niby wszytko na miejscu.Świece zjarało jak szybciej jechałem w momencie ?
Ogólnie dość biaława była..nkg b6hs.. ostatnio na ruskiej pod urale itp się przemieszczałem ,bo kolor niby ładny był,wska jakoś jeździła na niej już jakiś czas,tyle że świeca sama w sobie bardzo się grzała więc na tego ngk podmieniłem. Iglica na 3cim ząbku więc niby mieszanka bogata powinna być..
Wrzuciłem z powrotem świece ruską,iskra jest,odpaliła,kamień z serca... Tylko co tak trzasło? może coś w skrzyni żęby poleciały? nie wiem niby wszytkie biegi są.