Wsk 125 Kos by Piter7391
: 2013-07-18, 09:38
Witam.
Jestem na forum już jakiś czas, ale dopiero teraz zebrałem się że by przedstawić wam jedną z moich wuesek.
Jest to Wsk 125 Kos z 1984 roku, jest ona spełnieniem moich marzeń o własnej wuesce z papierami.
Zdobycie jej zajęło mi pół roku, żmudne poszukiwania, bitwy na allegro o ramy z papierami lub całe motocykle i w końcu,
pod koniec marca znalazłem ogłoszenie na tablicy, od razu rzucał się w oczy nie oryginalny lakier, ale dla mnie to nie problem, zadzwoniłem dogadałem cenę i 2 kwietnia gdy nasza wyjątkowo długa zima odpuściła na chwile, wyruszyliśmy po maszynę do miejscowości Stany niedaleko Nowej Dęby.
Obejrzałem ja dokładnie, silnik wyglądał na świeżo składany, więc nie miałem zastrzeżeń, a więc
odpalamy, prawie udana jazda próbna, czyszczenie kranika z syfu którego w baku było co nie miara, znów jazda próbna i zdecydowałem biorę ją, podpisałem umowę, rozkręciłem nieco wsk-ę i spakowałem się razem z nią do kombiaka.
Oto pierwsze foty zaraz po przyjeździe i złożeniu.



Po zdjęciach nie widać niestety tragicznego zielono-niebiesko-srebrnego metaliku na błotnikach
i zadr/wcięć jakie robił poprzedni właściciel szlifierkom w starym grubo położonym lakierze.
Do roboty były uszczelniacze przedniego zawieszenia, cieknący gaźnik, czyszczenie baku i wymiana kraniku, ponieważ miał podcięte rurki tak że łapał cały syf ze zbiornika.
W kolejny wolny dzień wziąłem druciaka i zacząłem czyścic zbiornik i błotniki.
Po naprawie usterek u odebraniu elementów od lakiernika przyszedł czas na montaż.


Po dokończeniu drobnostek, załatwieniu papierków i założeniu tzw. wisienki na torcie, którą według mnie są znaczki PZL na zbiornik przyszedł czas na pierwsza wycieczkę.


Wiesia sprawowała się idealnie zrobiła sto parę kilometrów z jednym postojem i dwoma osobami na pokładzie bez żadnych problemów.
W kolejna dłuższą podróż wybrałem się sam około dwóch tygodni później,
oto ostatnie zdjęcia wski w pełni sprawnej.


W drodze powrotnej zgasła przy prędkości ok 65km/h, nie udało mi się jej już odpalić, do celu pozostało mi 7 km więc nie było miło całości tragedii dopełniały komary które nie dawały odpocząć ani sekundy.
Po powrocie do domu szybko zalogowałem się na forum, przedstawiłem sytuacje i poprosiłem o temat, miałem na dzieję że to nic poważnego, dostałem parę odpowiedzi które mnie uspokoiły, sprawdziłem cewkę, kondensator, po podmieniałem je i nic, tylko od czasu do czasu strzał.
Nadal miałem nadzieje że to nic poważnego, z pomocą kolegi z forum piotraBe sprawdziliśmy i ustawiliśmy zapłon niestety nadal nic. Postanowiłem zająć się uszczelką pod głowicę,
zaczęła strzelać więc myślałem że będę miał już problem z głowy, lecz coś mnie tknęło żeby zdjąć cylinder, i moim oczom ukazało się to



Jeden pierścień zaciśnięty na tłoku tak że nawet nie odstawał, drugi odstawał tylko z jednej strony,
dziwne jest to że wcześniej gdy wiesia była na chodzie nic nie wskazywało na taki problem, kompresja była dobra, nie mega dobra ale dobra.
Obecnie kupiłem nowy tłok CX na R4 i oddałem cylek do szlifu i głowice do planowania, dzisiaj powinienem go odebrać.
Niedługo dodam fotki z montażu.
Jestem na forum już jakiś czas, ale dopiero teraz zebrałem się że by przedstawić wam jedną z moich wuesek.
Jest to Wsk 125 Kos z 1984 roku, jest ona spełnieniem moich marzeń o własnej wuesce z papierami.
Zdobycie jej zajęło mi pół roku, żmudne poszukiwania, bitwy na allegro o ramy z papierami lub całe motocykle i w końcu,
pod koniec marca znalazłem ogłoszenie na tablicy, od razu rzucał się w oczy nie oryginalny lakier, ale dla mnie to nie problem, zadzwoniłem dogadałem cenę i 2 kwietnia gdy nasza wyjątkowo długa zima odpuściła na chwile, wyruszyliśmy po maszynę do miejscowości Stany niedaleko Nowej Dęby.
Obejrzałem ja dokładnie, silnik wyglądał na świeżo składany, więc nie miałem zastrzeżeń, a więc
odpalamy, prawie udana jazda próbna, czyszczenie kranika z syfu którego w baku było co nie miara, znów jazda próbna i zdecydowałem biorę ją, podpisałem umowę, rozkręciłem nieco wsk-ę i spakowałem się razem z nią do kombiaka.
Oto pierwsze foty zaraz po przyjeździe i złożeniu.



Po zdjęciach nie widać niestety tragicznego zielono-niebiesko-srebrnego metaliku na błotnikach
i zadr/wcięć jakie robił poprzedni właściciel szlifierkom w starym grubo położonym lakierze.
Do roboty były uszczelniacze przedniego zawieszenia, cieknący gaźnik, czyszczenie baku i wymiana kraniku, ponieważ miał podcięte rurki tak że łapał cały syf ze zbiornika.
W kolejny wolny dzień wziąłem druciaka i zacząłem czyścic zbiornik i błotniki.
Po naprawie usterek u odebraniu elementów od lakiernika przyszedł czas na montaż.


Po dokończeniu drobnostek, załatwieniu papierków i założeniu tzw. wisienki na torcie, którą według mnie są znaczki PZL na zbiornik przyszedł czas na pierwsza wycieczkę.


Wiesia sprawowała się idealnie zrobiła sto parę kilometrów z jednym postojem i dwoma osobami na pokładzie bez żadnych problemów.
W kolejna dłuższą podróż wybrałem się sam około dwóch tygodni później,
oto ostatnie zdjęcia wski w pełni sprawnej.


W drodze powrotnej zgasła przy prędkości ok 65km/h, nie udało mi się jej już odpalić, do celu pozostało mi 7 km więc nie było miło całości tragedii dopełniały komary które nie dawały odpocząć ani sekundy.
Po powrocie do domu szybko zalogowałem się na forum, przedstawiłem sytuacje i poprosiłem o temat, miałem na dzieję że to nic poważnego, dostałem parę odpowiedzi które mnie uspokoiły, sprawdziłem cewkę, kondensator, po podmieniałem je i nic, tylko od czasu do czasu strzał.
Nadal miałem nadzieje że to nic poważnego, z pomocą kolegi z forum piotraBe sprawdziliśmy i ustawiliśmy zapłon niestety nadal nic. Postanowiłem zająć się uszczelką pod głowicę,
zaczęła strzelać więc myślałem że będę miał już problem z głowy, lecz coś mnie tknęło żeby zdjąć cylinder, i moim oczom ukazało się to



Jeden pierścień zaciśnięty na tłoku tak że nawet nie odstawał, drugi odstawał tylko z jednej strony,
dziwne jest to że wcześniej gdy wiesia była na chodzie nic nie wskazywało na taki problem, kompresja była dobra, nie mega dobra ale dobra.
Obecnie kupiłem nowy tłok CX na R4 i oddałem cylek do szlifu i głowice do planowania, dzisiaj powinienem go odebrać.
Niedługo dodam fotki z montażu.