Moje bejbe - WSK M06B3 GIL '79
: 2011-07-25, 19:47
Witajcie
Od wczoraj jestem mega szczęśliwą posiadaczką WSKi GIL z 1979, która dołączyła w garażu do mojego fazera i XJ-oty męża. Pierwszym pomysłem było kupienie WSKi w wersji puzzli przestrzennych do samodzielnego montażu, jednak rozsądek wygrał z ambicjami (garaż bez poważniejszego zaplecza naprawczego i wiedza jeszcze zbyt mała mogłyby sprawić, że wyjechałabym nią dopiero za jakieś sto lat) i tak powstał pomysł by zakupić okaz już złożony, z papierami i na chodzie... Jak pomyślałam, tak zrobiłam, wiec znalazłam motóra, dogadałam się co do odbioru i w drogę... Gdzieś po głowie chodził pomysł, by wracać na kołach (ok. 150km), ale wiadomo, że przyczepa mysi być... Okazało się jednak, że niekoniecznie... Niedziela rano, wszystko gotowe, a tu przyczepka którą mieliśmy wypożyczyć nie ma świateł stopu, czyli lipa... I co? No przecież nie będziemy marnować czasu na szukanie innej... Przygoda musi być - wracam WSKą, a jak się zepsuje na poważnie, to wtedy będziemy się martwić... Dzięki tej decyzji wróciłam do samego domu na kołach i dzięki temu pierwsze nawinięte 150km z prędkością głównie 80/h mam za sobą... Oczywiście nie obyło się bez naprawy, ale WSKi po to są, żeby było ciekawiej
Do tej pory mi się ryjek cieszy, że ją mam...
Wiem, że nie jest oryginałem i jeszcze trooooochę pracy w nią włożyć trzeba, ale to nie będzie mi przeszkadzało w tym, by zabrać ją na przejażdżkę i czerpać z tego przyjemność... Poza tym już teraz na rajdy motocykli zabytkowych będę mogła wjechać odpowiednim motocyklem, a nie fazerem po "znajomości"...
Jestem teraz pewna, że zasypię Was pytaniami o różne dziwne rzeczy, jednak oczywiście najpierw bez szukania wśród już założonych wątków się nie obejdzie...
juuuupiiiii mam WSKę
Od wczoraj jestem mega szczęśliwą posiadaczką WSKi GIL z 1979, która dołączyła w garażu do mojego fazera i XJ-oty męża. Pierwszym pomysłem było kupienie WSKi w wersji puzzli przestrzennych do samodzielnego montażu, jednak rozsądek wygrał z ambicjami (garaż bez poważniejszego zaplecza naprawczego i wiedza jeszcze zbyt mała mogłyby sprawić, że wyjechałabym nią dopiero za jakieś sto lat) i tak powstał pomysł by zakupić okaz już złożony, z papierami i na chodzie... Jak pomyślałam, tak zrobiłam, wiec znalazłam motóra, dogadałam się co do odbioru i w drogę... Gdzieś po głowie chodził pomysł, by wracać na kołach (ok. 150km), ale wiadomo, że przyczepa mysi być... Okazało się jednak, że niekoniecznie... Niedziela rano, wszystko gotowe, a tu przyczepka którą mieliśmy wypożyczyć nie ma świateł stopu, czyli lipa... I co? No przecież nie będziemy marnować czasu na szukanie innej... Przygoda musi być - wracam WSKą, a jak się zepsuje na poważnie, to wtedy będziemy się martwić... Dzięki tej decyzji wróciłam do samego domu na kołach i dzięki temu pierwsze nawinięte 150km z prędkością głównie 80/h mam za sobą... Oczywiście nie obyło się bez naprawy, ale WSKi po to są, żeby było ciekawiej

Wiem, że nie jest oryginałem i jeszcze trooooochę pracy w nią włożyć trzeba, ale to nie będzie mi przeszkadzało w tym, by zabrać ją na przejażdżkę i czerpać z tego przyjemność... Poza tym już teraz na rajdy motocykli zabytkowych będę mogła wjechać odpowiednim motocyklem, a nie fazerem po "znajomości"...
Jestem teraz pewna, że zasypię Was pytaniami o różne dziwne rzeczy, jednak oczywiście najpierw bez szukania wśród już założonych wątków się nie obejdzie...
juuuupiiiii mam WSKę
