... historia WSKi Stresa
: 2009-05-19, 22:53
Witam ponownie Wszystkich.
Od początku
31.12.2008 r. postanowiłem uzyskać literkę "A" w prawie jazdy i zakupić motocykl.
Do dnia dziesiejszego dzielnie i wytrwalę zaliczam godziny wykładów ( bo egzamin teoretyczny dopiero 23 czerwca 2009 r.)
Jakiś miesiąc temu zacząłem cześć praktyczną kursu czyli jazdy.
Co się okazało ? Jak zwykle każdy kursant ma jakiś motocykl tylko nie ja
Jako że zakup motocykla zaplanowałem na okres zimowy ( narazie brak funduszy ) zacząłem nerwowo myśleć o jakimś jednośladzie na "już".
W garażu od 30 lat stała WSK mojego ojca. Pierwsza moja myśl: "czas najwyższy odpalić zabytek".
Po krótkiej konsultacji z sąsiadem zapadła decyzja - "odpalamy".
Całą operację widziałem w czarnych barwach.
1) Na pierwszy ogień poszły dętki - zakup ( 36 zeta ), wymiana i jest ok.
2) Następnie bak - tutaj już większe problemy. Cały zardzewiały, resztki paliwa które były w
baku przez ok. 30 lat zamieniły się w brunatny glut - wszytko w fazie czyszczenia.
3) Próba iskry - brak
Szybkie sprawdzenie elektryki i..... nie ma kabli od aku.
Hmmm - może instalacja przerobiona
2 dni grzebania w internecie, schematy,
sprawdzanie instalacji, cewek - totalna porażka - brak iskry.
Postanowiłem się poddać ale spokoju nie dawały mi 2 kabelki zawiązane na tylnej lampie.
Rozluźnienie organizmu "płynami rozweselającymi" i kolejne podejście do elektryki... Eureka -
2 kabelki przy tylnej lampie to kabelki z akumulatora.
Akumulator "pożyczyłem" z quada od sąsiada - iskra skacze jak oszalała.
Dobra, jest iskra ale nie ma baku
Przeróbka plastikowej butelki na tymczasowy zbiornik
paliwa, paliwko z olejem, jedno kopnięcie i nic, drugie i.............. machina ożyła
Jeździliśmy jak małe dzieci przez 2 godziny
Najdziwniejszą rzeczą jest to że motor z 1972 roku, po 30 latach stania w garażu za każdym razem odpala " na jedno kopnięcie".
Najważniejsze że motor "ożył" bo na tym najbardziej mi zależało.
Teraz pozostała kupa roboty z czyszczeniem. polerowaniem, regulacją wszystkiego itp.
Przepraszam za trochę przydługie gadanie ale się dzisiaj trochę podnieciłem
Pozdrawiam - STRESU
Od początku

31.12.2008 r. postanowiłem uzyskać literkę "A" w prawie jazdy i zakupić motocykl.
Do dnia dziesiejszego dzielnie i wytrwalę zaliczam godziny wykładów ( bo egzamin teoretyczny dopiero 23 czerwca 2009 r.)

Jakiś miesiąc temu zacząłem cześć praktyczną kursu czyli jazdy.
Co się okazało ? Jak zwykle każdy kursant ma jakiś motocykl tylko nie ja

Jako że zakup motocykla zaplanowałem na okres zimowy ( narazie brak funduszy ) zacząłem nerwowo myśleć o jakimś jednośladzie na "już".
W garażu od 30 lat stała WSK mojego ojca. Pierwsza moja myśl: "czas najwyższy odpalić zabytek".
Po krótkiej konsultacji z sąsiadem zapadła decyzja - "odpalamy".
Całą operację widziałem w czarnych barwach.
1) Na pierwszy ogień poszły dętki - zakup ( 36 zeta ), wymiana i jest ok.
2) Następnie bak - tutaj już większe problemy. Cały zardzewiały, resztki paliwa które były w
baku przez ok. 30 lat zamieniły się w brunatny glut - wszytko w fazie czyszczenia.
3) Próba iskry - brak

Hmmm - może instalacja przerobiona

sprawdzanie instalacji, cewek - totalna porażka - brak iskry.
Postanowiłem się poddać ale spokoju nie dawały mi 2 kabelki zawiązane na tylnej lampie.
Rozluźnienie organizmu "płynami rozweselającymi" i kolejne podejście do elektryki... Eureka -
2 kabelki przy tylnej lampie to kabelki z akumulatora.
Akumulator "pożyczyłem" z quada od sąsiada - iskra skacze jak oszalała.
Dobra, jest iskra ale nie ma baku

paliwa, paliwko z olejem, jedno kopnięcie i nic, drugie i.............. machina ożyła

Jeździliśmy jak małe dzieci przez 2 godziny

Najdziwniejszą rzeczą jest to że motor z 1972 roku, po 30 latach stania w garażu za każdym razem odpala " na jedno kopnięcie".
Najważniejsze że motor "ożył" bo na tym najbardziej mi zależało.
Teraz pozostała kupa roboty z czyszczeniem. polerowaniem, regulacją wszystkiego itp.
Przepraszam za trochę przydługie gadanie ale się dzisiaj trochę podnieciłem

Pozdrawiam - STRESU