Dzisiaj byłem (nie powiem gdzie) u znajomego po pieczątki do uprawnień budowlanych i tak się składa, że po drodze na wsi w "skupie metali kolorowych" stała sobie SHL M11 wśród złomu. Stanąłem obejrzałem, siedzenie było od Jawy i nie było jednej osłony a reszta kompletna i lakier w oryginale. Z tego co żona mówiła to za trzy flaszki jej "stary" pewnie sprzeda. Zostawiłem numer, jak nie oddzwoni to jutro po nią jadę. Podobno w stodole jest z 15 silników i jakieś wraki motocykli więc coś powybieram pewnie. Da się? Da. Można znaleźć? Można.
Tak więc kolego to co wkleiłeś okazją nie jest i za 3 lata nie będzie. Wiem, że każdy ma prawo do wyceny swojej własności ale milczenie jest równoznaczne z akceptacją windowania cen na rynku bo jakiś wieśniak myśli, że ma nie wiadomo co a zapewne większość osób zainteresowanych tematem przyzna, że na rynku dzieję się to co widzimy, że się dzieje.
Żeby nie było tak kolorowo, w drodze powrotnej pod sklepem z art. budowlanymi stał motocykl K750 z wózkiem bocznym na białych tablicach. Zatrzymałem się zapytałem czy do sprzedania. Odpowiedź - jak najbardziej tak. Jaka cena? 15 tys. zł proszę pana. Obejrzałem i widzę: ładne oryginalne gaźniki, nie jakieś chińskie badziewie, nowa instalacja elektryczna ładnie pociągnięta, nowe chromowane sprężyny pod siedzeniem i... to wszystko. Każda szprycha zardzewiała, spod farby malowanej pędzelkiem wyłaziła rdza, wszędzie widoczne bąble. Bak spawany chyba w 10 miejscach, o ramie nie wspomnę. Większość elementów stalowych rudych jak włosy Pipi Lansztrung... Jak ktoś chce numer kom. żeby chapnąć taki motocykl jak "Pani za rogiem nie powiem co" - wyślę na PW.
Pytam czy długo stoi. Odpowiedział, że już dwa lata jest do sprzedania. Mogłem odjechać ale "milczenie jest akceptacją wieśniackich cen" i powiedziałem facetowi parę słów jak się określa wartość motocykla i na szybko podliczyłem w widełkach wartość jego "pojazdu". Chyba musiałem się zmieścić bo gościa zamurowało i zaczął gadać, że można się potargować.
Przez internet nie kupuję prawie nic, chyba, że muszę. Ostatnio kupiłem przez forum siedzenie do Jawy 250 353 z oryginalną skórą. Kolega chciał 100 zł. Dałem 120 zł i flaszkę i ku mojemu zdziwieniu dorzucił mi jeszcze chromowany bagażnik z epoki a siedzenie nie było oskubane z takich elementów jak chromowane uchwyty, dwa boczne i jeden tylni. Jak widać uczciwość ludzka popłaca.
Tak więc takich handlarzyków-cwaniaków omijam z daleka i polecam każdemu taką samą drogę szukania części. Niech nie sprzedadzą tych motocykli nawet przez 10 lat to może się czegoś nauczą. Chłopaki na jednym forum motocyklowym sprzedają motocykle i części po kosztach dobrego piwa. Tutaj też widać chłopaków co wrzucają części w bardzo fajnych cenach i browar im za to. Ale jak widzę, niektóre rodzynki to naprawdę wizyta u lekarza by się przydała.
Pozdrawiam wszystkich bardzo uprzejmie

.