Motocyklowego bakcyla złapałem bardzo wcześnie. Prawdopodobnie było to gdzieś koło drugiej klasy podstawówki,
kiedy to kolega dał mi się przejechać swoim Komarem.
Następne lata były straszne dla moich rodziców, wierciłem im dziurę w brzuchu a oni nieugięcie powtarzali,
że to niebezpieczne i takie tam... Pięć lat później byłem w siódmej klasie, kiedy to dziadek pokazał mi ogłoszenie w gazecie o przetargu w jakimś pegeerze, gdzie wśród wymienionych sprzętów było dwie Wueski 125.
Cena wywoławcza była niska, powiedział że kupimy tą lepszą, znaczy droższą:). Tak się stało, ale ta "lepsza" Wueska była w dwóch workach i jednej skrzynce

I tak od tej pory jeździłem już Kosem. Po kilku latach nadarzyła się okazja zakupu Junaka. Zakup sponsorował ojciec, były to niemałe pieniądze i warunek taki, że sprzedaję Wueskę i dokładam się w ten sposób. Kosa kupił kolekcjoner z Warszawy, cena była jak na tamte lata bardzo wysoka, ale wiecie... Po jakimś czasie ponownie zatęskniłem za Wueską, a wynikiem tej tęsknoty był zakup Dudka w maju 2003 i jego remont przez resztę roku.
Tytułem wstępu tyle, teraz po kolei jak to było. A zaczęło się od tego, że złom widoczny na poniższym obrazku trafił do mojego garażu. Kiedyś przy piwku w moim rdzennym barze dowiedziałem się, że w okolicy stoi coś takiego pod drzewem, dokładniej to oparte o drewnianą chałupę:). Jak się okazało, zakup tego czegoś nie był łatwy. Właściciel mieszkał w innej wiosce, trzeba było go znaleźć i "sprowadzić na właściwy tok myślenia". Nie wiedział bowiem, że odkąd motocykl postawił u matki pod chałupą, nieco części zaginęło i chciał za niego wszystkie pieniądze świata:) Tak czy owak udało mi się toto kupić i jeszcze nie wiedziałem, że prawie nic z tego nie wykorzystam, ale pierwszy krok ku wymarzonemu Dudkowi postawiłem.

Przywracanie Dudka do stanu "jeżdżącego" trwało krótko, bo ok. pół roku.
Po tym czasie motocykl zarejestrowany i o własnych siłach wyjechał na drogę.
Przez kolejne lata uzbrajałem go w kolejne elementy charakterystyczne dla tego modelu i tak już od 10 lat śmigamy sobie razem z Dudkiem:)
To i owo trzeba by poprawić, są pewne braki, ale na wszystko przyjdzie czas.
Aha! Najdłuższa podróż Dudkiem to trasa Rzeszów - Łódź - czyli ok 317 km w jedną stronę.



A tak wygląda obecnie:
