
Któregoś dnia jak zwykle siedząc przed komputerem przeglądam sobie Facebooka, na jednej z grup z lokalnymi anonsami moją uwagę przykuwa ogłoszenie ''Sprzedam WSK 125 bez papierów cena 900 zł''... Brak zdjęcia, napisane widać że od niechcenia, ale postanowiłem napisać priva o jakieś fotki tego eksponatu... Po jakichś 30 minutach człowiek przysyła mi takie oto zdjęcie... Widząc coś co przypomina Lelka ciśnienie od razu mi skoczyło, a tu facet nagle pisze, że do sprzedania jest taka WSK, tylko z oryginalnym przodem. Czytając co od razu gęba się uśmiechnęła, no i pytam człowieka czy ta z przodem ''nieoryginalnym'' też jest do sprzedania, po czym facet pisze że tak, tylko za 1200 bo ma papiery. Poprosiłem o numer kontaktowy, zawsze wolę rozmawiać niż pisać, więcej można się dowiedzieć

Jedna z ''gorszych'' nocy w życiu, z podekscytowania Lelkiem za nieduże pieniądze jeszcze z papierami nie spałem chyba do godziny 4

Rano dzwonie do człowieka, po czym dowiaduje się że ''jednak nie, no bo tata jeździ nią na ryby''. I w tym momencie przeżyłem coś, co pewnie każdy z Was zna doskonale... taki a'la zawał dla Wueskowicza.
No ale, pocieszając się jakoś w duchu zadzwoniłem do faceta i próbuję przekonać go jakoś (oczywiście argumentując się tylko tymi papierami), chciałem nawet dać jeżdżącą CZ 175, nic z tego... Powiedziałem w końcu nie wiele myśląc że daje 2 000.
''No pomyślę''- usłyszałem.
Po dwóch dniach pisze mi wiadomość że za 2 tys mogę ją mieć. Umówiliśmy się na sobotę, i znów przeżywałem, żeby się teraz nie rozmyślił.
Sobota, godzina 14 tak, jak było umówione dzwonię do gościa, tłumaczy mi jak dojechać. Mam do niego ok 50 km,okolica dobrze mi znana, jeździłem tam na ryby. Mała biedna nadwiślańska wioska. Nawigacja ustawiona pod wskazany adres, w samochodzie Kolega i Szwagier, nastawienie jak najbardziej pozytywne, przyczepka jest, pasy również, jedziemy!!!
Po jakiejś godzinie dojeżdżamy do wału przeciwpowodziowego nad Wisłą, a GPS mówi w prawo... No jak w prawo jak tu nie ma drogi xD Na drzewie jakaś kartka, Darek wyłazi z samochodu i czyta '' Nie stawiać samochodów, tu zawraca autobus szkolny''...
Myślę, no tak, koniec drogi, zadupie totalne.. Gdzie dalej? Szwagier mówi że jest droga pod samym wałem, podobno jakieś ślady po traktorze są, więc stwierdziłem że jak rolnik ciapkiem dał radę, to moja Skorupa też powinna jakoś podjechać pod górkę. Jedziemy dalej, prowadzi nas wałem jakieś 500m, ukazują się 2 domy, a raczej chatki... Człowiek już na nas czeka wraz z ojcem. Wysiadamy, z samochodu, lelek postawiony na środku podwórka, oparty o studnie (co by nikt nie zaglądał tam co nie powinien). Na wstępie właściciel poinformował mnie że ma bardzo groźne psy, mój samochód został ''spisany'' podobnie jak sam ja z dowodu osobistego. Człowiek podejrzliwy jak mało kto... no cóż, taka okolica, sam pewnie bym się obawiał.
Zaczynamy identyfikację, koleś podejrzliwie zastanawia się czego szukamy pod bakiem i pod silnikiem... Już zaczynał się nawet denerwować, bo coś mu nie grało. Rama 100 % lelek,Bak i boczki ktoś założył od zwykłej B3, błotnik przedni od SHL( pewnie facetowi chlapało), brak górnego wydechu i kilku gratów. Jakakolwiek negocjacja ceny nie wchodziła w grę, dostał 2tys do ręki, zapakowaliśmy Lelka na przyczepkę, i ucieszeni odjechaliśmy...
Tym sposobem kupiłem Lelka z papierami ( w starym dowodzie napisane jest WSK LELEK).
Na warsztacie okazało się że jest kilka mankamentów, których się nie dopatrzyłem. Spawane wieszaki błotnika, i dziwnie ''rozpruta'' laga.
Lelek stoi w garażu i oczekuje na swoją kolejkę, najpierw kompletowanie, później remont.
Mam nadzieje że nie zanudziłem nikogo:D
Załączam fotki.(sorry za jakość, ale nie mam lepszego aparatu) Mówcie co sądzicie, komentujcie oceniajcie
