
Przejeździł nią prawie 10 lat i została wyrejestrowana i pozostawiona w garażu.
Gdy byłem w wieku 10 lat wyciągnęliśmy ją i uruchomiliśmy.
Razem z ojcem pojeździłem trochę i tak znowu została odłożona w garaż (problemy z zapłonem i takie tam).
Od czasu do czasu z kuzynami poszaleliśmy po polach i pewien okres długo oczekiwała na reanimację

Dwa-trzy lata temu postanowiłem na nowo ją uruchomić.
Po drobnym remoncie i małemu tuningowi wyglądała tak:

Tak jeździłem nią pół roku, aż do czasu kiedy znowu zaczęła się sypać (wywalone gniazda łożysk w silniku, latające biegi, ciągle jakieś problemy z zapłonem).
W końcu odstawiłem ją znowu do garażu, ponieważ kupiłem Hondę Hornet 600.

Niestety z powodów założenia własnej firmy Horneta sprzedałem w zeszłym sezonie.
No i stało się... Powoli robi się pogoda, a mnie aż ściska, aby wskoczyć na motocykl.
Co robić... Hmmm...
Na kupno jakiegoś turystyka na razie mnie nie stać.
Długo nie myśląc wpadłem na pomysł odrestaurowania WSKi, ale tym razem w klasycznym stylu.
Zaczęło się od poszukiwania silnika (wybite kartery, latające biegi - innej opcji nie widziałem). Śledzenie aukcji allegro, pytanie po znajomych.
I trafiły się dwa zabytki za śmieszną kasę:


Szukałem samego silnika lub karterów, a tu nagle dwa niekompletne kolejne zabytki

Jako maniak grzebania w starociach od razu zabrałem się do odpalenia nowych nabytków:
http://www.youtube.com/watch?v=jTpvUIeMC5k
Tak więc dawca silnika już jest (WFMka).
Cały proces odrestaurowania mojej WSKi, zacząłem od poszukiwań dokumentów.
Ojciec mówi, że na pewno są gdzieś u dziadka.
Dzwonię i przedstawiam jaka sprawa. Babcia mówi, że dziadek pewnie spalił, bo to dawno itp...
Naciskam ostro, aby poszukali może coś się znajdzie.
Ku mojemu zdziwieniu dzwoni babcia, że są dokumenty!
Banan na twarzy jak nie wiem:




Dziś udałem się do urzędu w celu rejestracji. Cyrk jak ich mało. Że nie można zarejestrować, że tylko na zabytek.
Wkurzony proszę panią w okienku o pisemną odmowę (tłumacząc jej, że pojazd wyrejestrowany przed 97 rokiem można zarejestrować i będę dochodził moich praw).
Pani lekko przerażona wysłała mnie do głównej dyrekcji. Tam znowu, że przepis jest, ale różnie interpretowany, że oni nie wiedzą, że muszą się zagłębić najlepiej, jakbym miał do tego jeszcze pismo z archiwum miejsca zarejestrowania pojazdu, żebym dostarczył im to pismo i takie tam.
Jutro jadę do innego urzędu i jak coś zarejestruję na dziewczynę. Mam nadzieję, że u niej będą bardziej kumaci urzędnicy.
W między czasie dogadałem piaskowanie oraz szkiełkowanie silnika.
Temat będę na bieżąco aktualizował.
Pozdrawiam