Przedstawiam spadek jaki wpadł mi po dziadku już ponad rok temu.

Jest to WSK 125 M06 B1 z 1971r.
Przestała 25 lat w niezabezpieczonym garażu, co nie odbiło się zbyt dobrze na jej kompletności. Większość elementów ruchowym została skradziona, brakowało kół, silnika i kilku innych. Ludzie jak widzieli to co przywiozłem gadali tylko jedno: "Po co w ogóle się za to brać? Przecież to kupa złomu.". Jak dla mnie to kawał historii, bo jeździł nią nie tylko mój dziadek, ale także moi rodzice jeździli nią po znajomych, aby zapraszać ich na swój ślub. Tak więc chociażby została z niej sama rama to i tak nie zrezygnowałbym z jej odbudowy. Jedynym słowem sentyment zwyciężył z logiką

Ogólny stan był jak widać "rdzawy", ale dzięki temu, że kiedyś Polacy potrafili robić naprawdę porządne motocykle, z bardzo grubej stali, nie ma żadnych większych wżer. Rdza sama siebie zaizolowała dzięki czemu motorek nadawał się do renowacji

Tak więc po wstępnych oględzinach, dorwaniu książki serwisowej, przyszedł czas na rozbiórkę.

Motorek był rozbierany na części pierwsze, a w międzyczasie trwała kompletacja brakujących elementów.




Silnik po zakupie został rozebrany, ale wymieniony został tylko łańcuszek sprzęgłowy.




Mijały miesiące, przybywały nowe fanty.






W tej chwili rama jest już po piaskowaniu i malowaniu, tak samo jak reszta karoserii. Kompletność ogólną oceniam na jakieś 99,8%.
Teraz czas na najprzyjemniejsze czyli składanie
