On odpowiada:- Piękne macie motocykle, ale ja mojej Jawy na nic innego nie zamienię i póki będę mógł, będę na niej jeździł! I to się nazywa pasja.
- Mając 79. lat wciąż jeżdżę na motocyklu. Moją Jawę 250 mam od 1961 roku. To jest dla mnie wielka atrakcja i przyjemność. Mój motocykl jest pięknie odrestaurowany, inni kierowcy często go podziwiają, pokazują O.K. Kiedy nie mieliśmy jeszcze z żoną samochodu zjeździliśmy nim cały kraj, a w ówczesnej Czechosłowacji byliśmy wielokrotnie.
Teraz pan Alek samochód ma, ale mimo to jazda na motocyklu daje mu najwięcej przyjemności. I mimo tego, że koledzy jeżdżą na szybszych motocyklach, on sędziwej Jawy zdradzić nie zamierza. Jak motocykl pojawił się w jego życiu? To chyba było przeznaczenie. Pierwszy jednoślad WFM wygrał w 1960 roku podczas losowania wśród posiadaczy książeczek oszczędnościowych. Po roku ów wygraną zamienił na kolejny model z którym nie rozstaje się do dziś. Jak wspomina- na początku nie jeździł zbyt wiele, bo zwyczajnie brakowało na paliwo. Szybko to jednak nadrobił.
Największa duma Adolfa Gajdy, to fakt że mimo przejechanych trzystu tysięcy kilometrów nie spowodował żadnego wypadku. - Jeżdżąc pięćdziesiąt lat na motocyklu nie spowodowałem żadnego wypadku. Nie zrobiłem krzywdy nikomu, ani sobie. Oczywiście kilka razy się przewróciłem, ale na motocyklu i przewrócić się trzeba.
Teraz trwają prace przy odnawianiu kolejnych Jaw. Motocykl ten tak wpisał się w życie Alka, że postanowił spędzać czas w garażu na renowacji swoich maszyn, by na końcu obdarować nimi synów i by tradycja była kontynuowana.
Artykuł skopiowałem na wypadek gdyby kiedyś się ulotnił

Teraz Toruń
http://www.mmtorun.pl/artykul/pol-wieku ... 97037.html