Dziś proszę Was o pomoc w wyjątkowo nietypowej sytuacji (przynajmniej dla mnie nietypowej). Wygląda ona następująco:
Sytuacja pierwsza: Wsk w garażu, silnik odpala, odkręcam manetkę, wchodzi na wysokie obroty, puszczam gaz - obroty spadają, silnik równo pracuje, wyjmuję kluczyk - motocykl gaśnie. Wszystko tak jak ma być, za każdym razem.
Sytuacja druga: Wyjeżdżam z garażu, przejechałem jakieś 500m, zatrzymuję się, wrzucam luz i odkręcam manetkę - silnik wchodzi na wysokie obroty i mimo puszczenia gazu cały czas strasznie wyje a obroty nie spadają.
Tak do tej pory wygląda to cały czas na zwykłą usterkę, ale.... Wyciągam kluczyk - Wsk nie gaśnie.... obroty cały czas wysokie.
Teraz uwaga.. zdejmuję ze świecy fajkę... silnik dalej wyje i działa (??!!)

Zgasł dopiero po tym jak: 1) za pierwszym razem wrzuciłem dwójkę i go zdusiłem 2) gdy sytuacja się powtórzyła - zakręciłem kranik, wtedy po krótkiej chwili zgasł
Tak więc na wszelką logikę nie możliwym jest aby silnik dalej działał mimo zdjętej fajki ze świecy (bo niby jak wyczarowałaby się sama iskra na świecy) a jednak empirycznie tego dziś doświadczyłem.
Teraz wielka prośba do Was Panowie - jak wyjąsnić zaistniałą sytuację i jak temu zaradzić? Przyznam, że nigdy o czymś takim nie słyszałem ani się z tym nie spotkałem.
Wsk M06B3 1980
Pozdrawia
Zszokowany Sumek
