

Kupiłem ten Motór w ostatni poniedziałek sierpnia ubiegłego roku. Odkupiłem go od pewnego "handlarza" który za tydzień lub dwa chciał oddać motocykl na złom, całe szczęście pojawiłem się ja.

Motor służył przez dobre 39/40 lat starszemu panu, czyli właścicielowi. Ponoć potem się rozchorował i sprzedał motor jakimś dzieciakom które przez może miesiąc czy dwa ostro go katowały, później pewno padł im zapłon czy coś i sprzedali właśnie dla tego handlarza.
Motocykl był w kiepskim stanie...


1 właściciel możliwe, że nie mógł sobie poradzić z naprawą silnika, dlatego kupił drugi, a nie zauważył różnicy pomiędzy 059 a 060...
Tylna lampa pewno się stłukła to założył od CZ, przednia pewno miała jakiś romans z chodnikiem czy z drzewem, barierką czy innymi, pogięła się to zrobił sobie nową. Siedzenie pewno było nie wygodne, to założył nowszy typ "z zadartym dupkiem", boczki pewnie były za ciężkie albo po prostu też miały jakiś przelotny romans z drzewem, i zostały wymienione na plastikowe. Z amortyzatorami pewno też było coś nie tak i zostały wymienione na odkryte.
No nic, ale póki było ciepło, to próbowałem jeździć! Trzeba tylko sprawić, żeby Wiesia znowu zaczęła śpiewać. Mój Tata w latach 70-tych miał mnóstwo WSK, więc nie miał problemów z ustawieniem zapłonu i wyregulowaniu gaźnika. Po około 30 kopnięciach zapaliła!




Potem skończyły się wakacje, ale nadal było ciepło. Wiec zacząłem coś majstrować przy Garbatej. Między innymi pomalowałem boczki, ogarnąłem jakieś chlapacze (samoróbki


Nie wyglądał najgorzej, ale wstyd się było takim pokazać...

Jeżeli ktoś będzie chciał, to mogę kontynuować wątek, jak idzie przebieg prac nad renowacją.

Jeżeli coś zrobiłem źle, to przepraszam. To mój pierwszy post.
