Motocykl pali praktycznie od pierwszego buta, od razu po założeniu gaźnika. Po dodaniu gazu wszystko jest ok przez 30 sek.
Później wyraźnie słychać po dodaniu gazu, lekkie dławienie, które dopiero czuć po wrzuceniu biegu i próbie jazdy, praktycznie nie da się jechać, strasznie kopci i się dławi, a nawet gaśnie przy próbie ruszenia. Świeca zalana. Iglica na samym dole, dysze sprawdzałem są niemal identyczne jak w takim samym gaźniku tylko, że z epoki (ale jest zużyty). Dysza główna jest ciut większa niż ta oryginalna ze starego gaźnika TS (w starym jest 90). Próbowałem ją wymienić ale niestety się nie da się bo ten nowy gaźnik ma inne gwinty niż stary.
Na początku podejrzewałem lewe powietrze króciec - gaźnik bądź pływak który za późno odcina dopływ paliwa.
Łączenie uszczelniłem wydaje mi się najlepiej jak się dało, a blaszkę w pływaku dość znacznie podgiąłem.
Przed chwilą zrobiłem drugą próbę, jest trochę lepiej, motocykl jakoś się człapie ale i tak ledwo jedzie, kopci trochę mniej. Po jakimś czasie zaczyna nawet momentami ciemniej trochę kopcić ale przecież nie mógł się uszkodzić simmering na wale tylko od zmiany gaźnika hehe

Jutro pójdę i jeszcze mocniej podegnę tę blaszkę w pływaku.
Ale może moje myślenie idzie w złą stronę, trochę nerwów przy tym już straciłem, ma ktoś jeszcze jakieś nowe sugestie??
Gaźnik nie jest wyregulowany jak należy bo przez to zalewanie nie da się go wyregulować, nawet niewyregulowany gaźnik powinien dawać możliwość w miarę normalnej jazdy.
Będę wdzięczny za wszystkie pomysły
