Długa ta cisza

ale o czym pisać jak się tylko jeździ. Przyjąłem, że w czerwcu czarna miała 38 urodziny (tak sobie wymyśliłem a co?

). A jak urodziny to i prezenty. Szczerze to sam miałem już dosyć lekko wybitego łożyska w główce (kierownica zacinająca się w kierunku niby na wprost)- 38 lat zrobiło swoje. Przednie zawieszenie i tak trzeba było zrobić bo nagle stanęło- nie wiadomo dlaczego. Przy próbach naciskania wylatywał olej przy nakrętce dociskającej uszczelniacze. O wydawanych wtedy przez zawieszenie odgłosach pisał nie będę- przypominały odgłos dupą. Decyzja zapadła: robimy.
No to sruuu- lampa przednia w profi pokrowiec:
11.jpg
Miski, tak jak się spodziewałem posiadają widoczne ślady tego co przeszły przez 38 lat:
2.jpg
Nie wiem czy to ja słabo szukałem czy faktycznie nie było takich łożysk do kupienia zdecydowałem, że założę łożyska stożkowe 32005. Gotowe rozwiązanie oczywiście jest na naszym forum. Najpierw drobiazg- trzeba wybić miski z główki. Taaaa...... Nie będę tu opisywał szczegółów zabiegu, ilości przekleństw pod adresem bliżej nieokreślonej kobiety a ni tego jak to pierwszy raz w życiu uderzyłem młotkiem w palec zamiast tam gdzieś. Powiem tylko, że bolało jak jasny pieron i odradzam próbowanie- no chyba że kto tam lubi takie doznania. Koniec końców udało się. Najważniejsze to właściwe narzędzie i nie chodzi o wielkość młotka. Stożkowe łożyska kupione, sztyca napawana i przetoczona- tu nadmieniam, że oryginalna półka i sztyca z tego motocykla jest odłożona w bezpieczne miejsce, a przerobiona została jedna z kilku znalezionych na złomie. Przy okazji tokarz poprawił prostopadłość powierzchni na półce- pod łożysko musiałem dać podkładkę 1,2mm- inaczej byłby problem ze skręcaniem. Nie wiem czy to starość czy inna jakaś przyczyna ale strasznego mam jebla ostatnio jeżeli chodzi o równoległości, prostopadłości i liniowości. Dlatego zewnętrzne bieżnie stożkowych łożysk nie zostały po prostu po chamsku wbite młotkiem w główkę. Zrobiłem sobie takie cuś:
3.jpg
4.jpg
5.1.jpg
Wszystko łatwo i przyjemnie weszło na miejsce. Wewnętrzne bieżnie też młotka nie widziały- foto gdzieś się zapodziało i nie będzie- ot rurka wyrównana na tokarce i stoczona na odpowiednią średnicę, śruba, nakrętka i jakieś podkładki.
Teraz przednie zawieszenie. Stanęło bo dolny odbój (ta gumka zakładana na "element tłumiący" i znajdująca się wewnątrz nogi ruchomej) spuchł nagle nie wiadomo czemu i robił za tłok. Ot i cała przyczyna. Zawieszenie rozebrane, uszczelniacze wymienione i przyszła pora na olej. Stwierdziłem, że tym razem zrobię książkowo czyli LUX 10 w ilości nie koniecznie książkowej bo 100ml (zamiast 90ml). Poprzednio zrobiłem dwa błędy: mały błąd i duży błąd- wlałem po pierwsze więcej oleju niż zaleca literatura (to mały błąd). Duży błąd- wlałem gęsty olej. W miejscu zawieszenie pięknie pracowało ale w czasie jazdy to masakra jakaś była. A jak się zrobiło chłodno to robiło się bardzo twardo, za twardo. Teraz jest pięknie (oczywiście jak na zawieszenie wsk).
Nigdy nie ukrywałem że lubię w nocy... jeździć na moto

. Odbłyśnik w reflektorze był bo był. Niby nowe ori mam ale dziadek od którego je dostałem przechowywał je średnio zabezpieczone także rewelacji nie ma. Został niezawodny jak zawsze rolniczy sklepik. Odbłyśnik nówka do ursusa, bez szkła, idealnie pasujący do wsk-i - za całe 14,70zł. Do tego żarówka 12v45/40W (cdi mam przecież) i jest luks. Od kiedy mam cdi, czyli od remontu to prawą pokrywę w ciągu trzech lat odkręcałem raz- z ciekawości. Znowu zostało tylko jeżdżenie. Niestety pogoda jest raczej forumowa niż garażowa...
Jedna fotka jeszcze się znalazła- wspomniana "rułka":
sztyca1.jpg
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.